Stanisław Gacek

Moim bohaterem życia codziennego jest mój dziadek Stanisław. Ma 78 lat. W 1951 r. w Będzinie na Śląsku należał do SP (Służba Polsce) dwa miesiące. W 1953 r. wstąpił do wojska. Należał do lotnictwa na Okęciu w Warszawie. Gdy po dwóch latach wrócił do domu został radnym parafii w Olszówce i gminie Mszana Dolna. W 2000 r. zbudował kapliczkę.

      Jest moim bohaterem, ponieważ wiele przeżył na własnej skórze. Podziwiam go za jego pracę jaką włożył w utrzymanie rodziny. Imponuje mi swoją wiedzą na temat wielu ciekawych rzeczy. Nie uratował życia nikomu, nie jest jakimś wielkim artystą, lecz dla mnie jest on niezwykłym człowiekiem. Zawsze można na nim polegać. Jest nie tylko bohaterem, ale także autorytetem. Od trzydziestu siedmiu lat gra na akordeonie. Jest to jego hobby i sposób na odpoczynek po długim dniu pracy.

 

Franciszek Antosz

Moim bohaterem jest mój dziadek, który urodził się 7 stycznia 1932 roku na Glisnym (powiat limanowski),  syn Jana i Anny Antosz.  Służbę wojskową odbył w Warszawie w Kompani Honorowej Wojska Polskiego (KHWP).

  Mój dziadek własnymi rękami wybudował dom dla swojej rodziny. Był dobrym, troskliwym człowiekiem. Będąc w trudnej sytuacji potrafił jakoś z niej wybrnąć, nie bał się podejmować ryzyka, oddałby wszystko, nawet swoje życie za rodzinę, którą bardzo kochał i troskliwie się opiekował. Swoją postawą ukazywał szacunek do innych. Zachorował na miażdżycę i chorobę wieńcową serca.

   Zmarł 27 listopada 2005 roku mając 76 lat. 

 

Marta i Tadeusz Gondek

Rodzice każdego z nas są bohaterami. Na każdym kroku martwią się o nas i troszczą. Chcą jak najlepiej dla swoich pociech.

     Moi rodzice są osobami pracującymi. Mama jest pielęgniarką, a tata elektronikiem. Oboje mają dużo obowiązków wynikających z ich zawodu oraz z tego, że mają dwójkę dzieci. Mój starszy brat studiuje, a ja się uczę przez co rodzice starają się nam zapewnić jak najlepsze warunki do nauki. Oprócz pracy są jeszcze zajęcia domowe. Oboje gotują i sprzątają. Ja staram się im pomagać, ale różnie z tym bywa.

 

Są bohaterami, ponieważ mają wszystko na głowie i dają sobie radę. Zajmują się pracą, domem… chociaż ja i mój brat nie jesteśmy mali to i tak muszą poświęcić nam sporo uwagi. Pomagają realizować nasze cele i założenia. Wyrażają własną opinię na tematy związane z naszym działaniem i zajęciami. Nie zawsze pozytywne, ale to nawet dobrze. Starają się nam wskazać dobrą drogę i wybijać złe pomysły z naszych głów. Mimo, że z pozoru to zwykli ludzie, wykonujący swoje obowiązki, to swoją postawą i swoim zachowaniem mogą sprawiać, że staną się dla innych autorytetem– zwłaszcza dla swoich dzieci. Mogą być wzorem do naśladowania nie tylko dla nich. Różni ludzie i ci młodsi, i ci starsi biorą z nich przykład i zmieniają czasem swoje życie, a dzieci kształtują swój charakter, wrażliwość na otaczający ich świat oraz poglądy.

    Uważam, że „bohaterowie” to dobre określenie dla rodziców. Muszą oni codziennie zmierzać się z często niezbyt kolorową rzeczywistością. Mają wiele obowiązków. Biorą odpowiedzialność za innych ludzi, przede wszystkim za swoje dzieci.

 

Jan Karkula

Moim autorytetem jest mój pradziadek. Urodził się w roku 1906, a zmarł w 1991 przeżywszy 85 lat. Miał na imię Jan Karkula. Wstąpił do wojska na ochotnika w wieku 30 lat. Z daty jego życia, można wywnioskować, że przeżył dwie wojny światowe. Walczył w drugiej wojnie światowej. Został wzięty do niewoli przez Niemców. Po osiemnastu miesiącach w niewoli, wydostał się i wstąpił do armii gen. Władysława Andersa. Brał udział w bitwie pod Monte Cassino.

   Pradziadek jest dla mnie autorytetem, ponieważ był patriotą i był gotów umrzeć dla swojego kraju. Miałem odważnego pradziadka, który nie bał się iść na wojnę, by walczyć o ojczyznę i o słuszną sprawę. Był oddany i uparty w tym co robił.

     Mój pradziadek był skromnym człowiekiem, bardzo wrażliwym na krzywdę innych ludzi. Chciałbym być podobny do niego.

 

Irena i Władysław Niziołek

Moimi bohaterami dnia codziennego są moi dziadkowie. Uważam tak, ponieważ na co dzień zdarzają się rozmaite sytuacje, w których potrzebna jest pomoc, np. kiedy nie ma kto odwieźć lub zaprowadzić mojego  rodzeństwa do przedszkola, albo gdy ktoś z rodziny zachoruje. Wówczas do akcji wkraczają moi dziadkowie, którzy zawsze są gotowi zaradzić problemom.

    Podziwiam ich bezinteresowną pomoc i dyspozycyjność, gdy tylko jest potrzeba. Wiem, że cokolwiek się wydarzy zawsze mogę liczyć na ich wsparcie.

   Uważam również, że wartościowe są nie tylko te duże i efektywne czyny, ale na prawdziwe uznanie zasługują te zwykłe, codzienne, ale niezbędne.

 

Kazimierz Słodyczka

Moim bohaterem codzienności jest mój tata. Zasłużył na miano autorytetu, ponieważ całe swoje życie prowadził tak, aby było ono godne. Już od najmłodszych lat musiał wyrzekać się wielu rzeczy i przyjemności. W domu mu się nie przelewało. Pomagał na roli i przy rodzeństwie. Kiedy dom mu się spalił, razem z ojcem odbudował go własnymi rękami (dom stoi do dziś). Po tragicznej śmierci jego taty miał jeszcze więcej obowiązków, ale nigdy się nie załamał. Szedł przez życie z podniesioną głową. Jako młody mężczyzna zaczął pracę w kopalni, ale prawdziwe powołanie odnalazł w służbie prawu. Jako policjant narażał życie dla innych, zawsze całym sercem pomagał ludziom.

    Tata zawsze wie co powiedzieć. Nie daje sobie wchodzić na głowę ma własne zdanie i poglądy.

Jest surowy i odpowiedzialny, ale to również ciepły i kochający ojciec i mąż. To przykład autorytetu, który pokazuje swoim życiem, jak trzeba postępować.

 

Renata Karkula

Moim autorytetem jest moja mama. Na jej twarzy najczęściej gości uśmiech. Ma zielone oczy oraz krótkie, ciemno-brązowe włosy. Bardzo dobrze i smacznie gotuje.

Jest miłą kobietą. Lubi rozmawiać z bliskimi osobami. Jest zadowolona z życia, lecz czasem ma załamania. Jest bardzo cierpliwa.

     Wybrałem ją, ponieważ to ona jest ze mną od zawsze i ona mnie wszystkiego nauczyła. Nie zawsze jest tak jakbym chciał, ale wszystko co dobre zawdzięczam jej.

Kazimierz Chudy

Chciałabym przedstawić postać mojego pradziadka Kazimierza Chudego, który żył w latach 1900-1954. Urodził się we wsi Mordarka, w powiecie limanowskim. Wychowany w duchu patriotyzmu i umiłowania ojczyzny, jako osiemnastoletni chłopiec w 1918 roku został powołany do służby wojskowej w Modlinie.

     W czasie wojny polsko-bolszewickiej w latach 1918-1921 walczył w oddziałach piechoty gen. Józefa Hallera. W 1921 roku, podczas jednej z bitew został zraniony w brzuch szrapnelem. Za  zasługi wojenne otrzymał w 1928 roku odznaczenie Polska Swemu Obrońcy. Medal ten jest cenną pamiątką rodzinną.

     Uważam, że mój pradziadek był prawdziwym bohaterem i zasługuje na pamięć.

 

Małgorzata Smirnov

Osobą na zdjęciu jest Małgorzata  Smirnow– moja ciocia. Ma 49 lat i jest lekarzem. Wybrałem ją, ponieważ poświęca cały swój wolny czas osobom niepełnosprawnym, biednym  i chorym. Robi to bezinteresownie i z sercem.


Więcej informacji o autorytetach można znaleźć na wystawie pt. : "Bohaterowie Codzienności" w naszej szkole.


Mając 40 lat stwierdza, że trzeba mu kogoś, kto wskaże drogę, pochwali go albo zgani: ojca. Autorytetu, nie władzy”.

Albert Camus